Pierwsze Tango w Paryżu

Andrzej Hausbrandt

Pracuję ostatnio sporo - pisał w grudniu 1929 z Paryża do kraju Bruno Jasieński. - Zdaje się, że również „popełnię" coś w teatrze. Przy pewnych stosunkach może uda się wtrynić na scenę najprzód tu, po francusku. Potem miałbym już dostęp do scen polskich otwarty i nie potrzebowałbym się tam u nas wpraszać. Oczywiście to wszystko plany i to dość dalekie...

Istotnie, plany były dalekie i realizowały się przewrotnie. Pierwszą i jedyną sztuką (nie licząc autoadaptacji Słowa o Jakubie Szeli dla polskich scen robotniczych we Francji) z jaką wyszedł w świat Jasieński był Bal manekinów. Napisany pięć lat później, w obcym języku, choć nie po francusku, został wystawiony przez Buriana w Pradze, potem w Anglii i Japonii. Na polską prapremierę Balu czekał ćwierć wieku. Do 1957 roku, kiedy to zrealizował go Jerzy Jarocki w Katowicach.

Bal manekinów- fantastyczna groteska - dźwięczący nutami futurystycznej młodości pisarza i jego nieco dogmatycznym zacietrzewieniem wobec francuskich socjaldemokratów, po licznych zabiegach adaptatorskich, wprowadził na scenę warszawskiego Ateneum w obecnym sezonie Janusz Warmiński. Otrzepany z kurzu „podwatowany" starannie, aczkolwiek nieco przewrotnie potraktowanymi lirykami autora, wystawiony w stylu teatru totalnego - Bal manekinów stał się żywym, aktualnym, nieomal współczesnym utworem. Trochę to w stylu a la retro: Paryż niczym ze starych numerów "Naokoło świata", kobiety-wampy i rekiny kapitalizmu, bezgłowe manekiny-roboty, a wszystko zanurzone w atmosferze awangardy formistów i futurystów.

Te manekiny bardziej ludzkie niż ludzie, uprzytamniają nam jak łatwo w imię kariery osobistej, ambicji, chciwości itd. - wyzbywamy się właśnie cech ludzkich. Oczywiście w stosunku do innych. Świata, dalekich, bliskich... Jak łatwo rezygnujemy z moralności, godności, uczuć. I tu - nie tylko poprzez skojarzenia dość przypadkowe (dobiegające zza sceny tony sentymentalnego tanga) łączy się ten Jasieński z Mrożkiem. Bal manekinów z Tangiem. Łącznikiem jest ostrzeżenie przed ludźmi typu Edka i Delegata I, przed metodą ustępowania złu i agresji.

Sztuka Jasieńskiego powstała w innym klimacie, w innych czasach, zrodzona z innych postaw autora, jest przecież jakby z tego samego co Tango pnia. Odnosi się to w pierwszym rzędzie do spektaklu Warmińskiego, który poprzez doświadczenia Mrożka zabrał się do odczytywania Jasieńskiego, podobnie zresztą jak poprzednio uczynił to (równie świetnie!) ze Skoro go nie ma Peipera. 

I choć może to nie uniwersalny klucz, to jakże sprawny, jak dopasowany, gdy stosować go wobec awangardy lat dwudziestych. 

Bo też i polska awangarda, mimo jej zagranicznych umizgów i koligacji, jest przede wszystkim uwarunkowana historycznie i społecznie po polsku. A więc bliżej od Jasieńskiego do Mrożka, niż od Mrożka do Ionesco. Warmiński - reżyser i Pankiewicz - scenograf wyczuli to dobrze i zrealizowali precyzyjnie, dając spektakl dużego formatu, w którym miast chocholego tańca ludzie przemieszani z manekinami snują się w rytmie tanga. Pierwszego polskiego tanga w Paryżu.

„Przekrój" 2 II 1975


Powiązane przedstawienie:

Bal manekinów