Aneta Kielak-Dudzik
DŻENTELMEN W TEATRZE
Janusz Warmiński – reżyser, ambasador polskiego teatru w świecie, ale przede wszystkim wybitny dyrektor - przez blisko pół wieku jednej sceny: warszawskiego Teatru Ateneum im. Stefana Jaracza. Jego cechy charakteru i osobowość sprawiły, że zostawił po sobie wspomnienie nie tylko wyjątkowego teatru, ale również dobrą pamięć: o prawym i szlachetnym człowieku, który dbając o rozwój kierowanej przez siebie instytucji nade wszystko wierzył w tworzących to miejsce ludzi.
Urodził się w Warszawie 30 września 1922 i zmarł tamże 2 listopada 1996.
– Warszawa to bardzo moje miasto choć na co dzień bardzo daje mi się we znaki – pisał.
W historii zapisał się pod nazwiskiem Warmiński, lecz właściwie jego nazwisko brzmi Lewandowski. Jego ojciec Stanisław Lewandowski był mechanikiem w fabryce parowozów, a matka Martyna (Marta) Lewandowska – krawcową (prowadziła własny butik z modą damską przy ul. Chmielnej). Miał dwóch starszych braci: Stanisława i Jerzego.
Wojenna młodość
Należał do pokolenia, któremu – jak zwykło się mówić – wojna zabrała młodość. Gdy we wrześniu 1939 wybuchła II wojna światowa Janusz Lewandowski był uczniem klasy maturalnej Prywatnego Liceum „Przyszłość” w Warszawie (maturę zda w 1940 roku na tajnych kompletach). Jego starszym kolegą szkolnym był Władysław Bartoszewski. Jeszcze w „Przyszłości” nawiązał współpracę z organizacją konspiracyjną i przybrał pseudonim „Murzyn”. W Dąbrowie Leśnej pod Warszawą (ukrywał się tam odkąd za działalność konspiracyjną gestapo aresztowało i zamordowało ojca oraz obu braci; matkę osadzono na Pawiaku) organizował oddział zbrojny (ZWZ-AK „Obroża”), z którym walczył będzie w powstaniu warszawiakiem (zgrupowanie „Kampinos”). Po maturze, ujawniając zainteresowania dyplomacją, rozpoczął też studia prawnicze na Tajnym Uniwersytecie Warszawskiem, a od 1942 został słuchaczem tajnych kursów teatralnych organizowanych przez Stanisława Dąbrowskiego.
W pierwszych dniach powstania warszawskiego 1944 brał udział w ataku „Grupy Kampinos” na lotnisku Bielany. W połowie sierpnia przedostał się na Żoliborz, by walczyć w obronie Dworca Gdańskiego. Powstańcze wysiłki zmierzające do nawiązania kontaktu Żoliborza ze Starym Miastem „Murzyn” toczył w randze podporucznika, dowodząc na prawym skrzydle.
Bohatersko dowodził podczas wymarszu z Puszczy Kampinoskiej w Góry Świętokrzyskie, a wbrew pesymistycznym rokowaniom, w Bitwie pod Jaktorowem, która wedle historyków była największą bitwą II wojny światowej na Mazowszu, jego pluton zwycięsko wydostał się z oblężenia.
Wojna zabrała Warmińskiemu więcej niż tylko młodość. Z całej rodziny tylko on przeżył. Dlaczego? Dylematy ocalonego pozostaną z Warmińskim przez resztę życia, czemu da wyraz również w swojej twórczości teatralnej.
Po upadku powstania, z fałszywymi papierami na nazwisko Janusz Lange, pojedzie - na krótko, jak się okaże - do Zakopanego (kontynuował tam działalność konspiracyjną i związał się z tamtejszym Teatrem Artystów), jednak gdy dojdzie tam Armia Czerwona, wiosną 1945 pojedzie do Łodzi. Przybrawszy już nazwisko Warmiński zaangażuje się do Teatru Powszechnego, a w Studiu Teatralnym prowadzonym przez Henryka Szletyńskiego (Teatr Miejski w Łodzi) zda eksternistyczny egzamin aktorski (komisji egzaminacyjnej przewodził Aleksander Zelwerowicz).
Poznańskie poczatki aktorskie
Od 1945 do 1947 był aktorem Teatru Polskiego w Poznaniu, od 1947 do 49 - Teatru Wojska Polskiego w Łodzi). Grał dużo, głównie niewielkie role amantów, do których pretendowały go warunki zewnętrzne. W recenzjach rzadko mógł zobaczyć swoje nazwisko.
– To była opowieść o jakimś kapitaliście, gdzieś w Afryce, który wycinał drzewa hebanowe i Murzynów gnębił. Janusz grał pielgrzyma, który tych Murzynów otacza opieką, zajmuje się nimi. Był bardzo pięknym mężczyzną, niezwykle przystojnym, podobał się kobietom. Taki śniady, opalony, w białym burnusie – relacjonował rolę Lotnika w „Do źródeł” Lech Ordon.
Łódź i nowa szansa
Punktem zwrotnym na drodze teatralnej Warmińskiego okazała się decyzja o porzuceniu w 1947 etatu w poznańskim teatrze i wyjazd do Łodzi, w odpowiedzi na zaproszenie Leona Schillera dołączenia do zespołu Teatru Wojska Polskiego. Pracę aktora łączył tam ze studiowaniem (w charakterze wolnego słuchacza) reżyserii w szkole teatralnej. Tych studiów jednak nie ukończy (reżyserskie kwalifikacje potwierdzi zdanym egzaminem eksternistycznym w 1962), bo zaangażował się (wspólnie m. in. z Kazimierzem Dejmkiem), w samokształceniową pracę łódzkiej Grupy Młodych Aktorów, która decyzją ministra kultury w 1949 otrzymała Teatr Nowy (dziś scenie patronuje Kazimierz Dejmek), czyli wzorcową scenę socrealistyczną. Młodzi wystosują do Ministra Kultury i Sztuki Memoriał, w którym wyrażą sprzeciw wobec „komercyjno gwiazdorskim” zasadom funkcjonowania, a opowiedzą się za pracą kolektywną (chociaż wyraźnie zdolności przywódcze w tej grupie zdradzali obok Warmińskiego też Dejmek i Jerzy Merunowicz) opartą, również pod względem artystycznym, na klauzulach politycznych i ideowych w duchu socjalistycznym. Program samokształceniowy zespołu oparty był na zbiorze reguł opracowanych przez Konstantego Stanisławskiego. Pierwszą premierą zespołu była sztuka produkcyjna „Brygada szlifierza Karhana”, która z werystyczną precyzją odwzorowywała życie kolektywu robotniczego. Reżyseria tego przedstawienia – jak podano w programie – była zespołowa, ale Warmiński, wspólnie z Dejmkiem, odpowiadał za układ dramaturgiczny spektaklu. Zagrał w tym przedstawieniu rolę inżyniera Nowotnego, która była jednocześnie pożegnaniem Warmińskiego ze sceną w charakterze aktora. Skupił się na pracy dramaturgicznej (i tę po kilku latach zarzuci), lecz przede wszystkim reżyserskiej.
Po sztukach obcych autorów o hutnikach, górnikach i metalowcach zespół Teatru Nowego doświadczał – zdaniem Marii Czanerle – „jeden ważny brak: polskiej sztuki współczesnej, która byłaby podobna do tamtych, ale mówiła o polskich sprawach”. W odpowiedzi ta ten deficyt Warmiński napisał sztukę „Zwycięstwo”, której prapremiera, w reżyserii autora, odbyła się 20 grudnia 1950. Wiosną 1952 jej warszawska premiera inaugurowała dyrekcję Janusza Warmińskiego w stołecznym Teatrze Ateneum, którą objął 10 stycznia 1952.
Najmłodszy dyrektor
Gdy przyjął nominację na kierownika artystycznego warszawskiego Teatru Ateneum nie miał skończonych trzydziestu lat. Najmłodszy wówczas dyrektor teatru objął scenę usytuowaną w domu Związku Zawodowego Kolejarzy na warszawskim Powiślu, peryferyjnym rewirze, o robotniczym charakterze oraz targany wewnętrznymi konfliktami zespół, który programowo pragnął być równie postępowy, co kolektyw w Teatrze Nowym w Łodzi.
Wyjątkowo długą, bo trwającą w sumie czterdzieści dwa lata, dyrekcję Janusza Warmińskiego w Teatrze Ateneum, zwykło się dzielić na dwie części. Pierwsza z nich, którą zakończyła w maju 1958 premierą „Tramwaju zwanego pożądaniem” Williamsa w reżyserii dyrektora a Aleksandrą Śląską w roli Blanche, była czasem rozmaitych kompromisów repertuarowych, nie zawsze trafionych decyzji artystycznych, ale też i pierwszym poważnym sprawdzianem kompetencji przywódczych dla młodego dyrektora. Pod względem artystycznym tylko premierę sztuki sztuki „Neapol miasto milionerów” Eduardo de Filippo w reżyserii Warmińskiego można określić mianem sukcesu. To, co najważniejsze w Teatrze Warmińskiego, co zadecydowało o legendzie tej sceny, miało dopiero nastać.
Dwuletnią przerwę od Ateneum Warmiński spędził w Łodzi, u dyrektora Dejmka reżyserując m. in. Szekspirowskiego „Hamleta”.
Druga dyrekcja...
... trwająca trzydzieści sześć lat, rozpoczęła się 1 czerwca 1960. Już podczas pierwszych miesięcy zaproponował on w Ateneum najciekawsze i – jak się okazało – najtrwalsze, choć z czasem modyfikowane, inicjatywy. Były to: coroczny konkurs dramaturgiczny, otwarcie w 1960 kameralnej Sceny 61 (do której w 1986 roku dołączy Scena na Dole. Wówczas też wskazał Warmiński na charakter repertuaru, który najsilniej chciał akcentować w swoim Ateneum. Pragnął, by Ateneum było sceną współczesną, prezentującą najciekawszą rodzimą i zagraniczną literaturę dramatyczną. Marzył mu się teraz, w miejsce dawnych produkcyjniaków, „teatr racji jednostkowych”, a doraźnie również klasyka. „Jesteśmy świadomie eklektyczni” przyznawał atakowany za repertuarową różnorodność. Jednak przede wszystkim nie szczędził starań, by Ateneum miało silny zespół aktorski.
Teatr autora
Już w pierwszej dekadzie drugiej dyrekcji powstało wiele głośnych przedstawień, do których z pewnością zaliczyć należy, tylko dla przykładu większej reprezentacji, „Cenę” Arthura Millera, z wielką rolą Jana Świderskiego (Salomon); „Ryszarda III” Szekspira z wybitną kreacją Jacka Woszczerowicza, czy pierwszy kasowy sukces na wielką skalę, a zarazem świetny przegląd możliwości aktorskich zespołu – „Niech no tylko zakwitną jabłonie” Agnieszki Osieckiej w reżyserii Jana Biczyckiego. To też premiery: Faulknera („Requiem dla zakonnicy"), Hemingway`a („Za rzekęw cień drzew"), Johna Whitinga („Demony"), Albeego („Wszystko w ogrodzie"), Kafki („Zamek" w adaptacji Maxa Broda), Frischa („Andorra" i „Biografia").
W programie do przedstawienia „Duże jasne" Warmiński napisał, nawiązując do tradycji teatru Stefana Jaracza i Leona Schillera w Ateneum:
„Sąd współczesnych jest dla teatru sądem nieodwołalnym. Nie można dokonać po latach jego rewizji. […] Przedstawienie jest jedyną szansą teatru. Teatr musi więc być świadomy swoich celów i środków, by stać się potrzebnym. Musi być żywy, aktualny i użyteczny".
Już pod koniec pierwszej dekady drugiej dyrekcji Jan Kłossowicz nakreślił na łamach „Dialogu” spójny profil Ateneum prowadzonego przez Warmińskiego:
„Ateneum od dawna zdobyło sobie pozycję, jeśli można użyć tego kinematograficznego porównania, teatru zeroekranowego. Teatru, w którym odbywają się prapremiery najwybitniejszych pozycji polskiego i obcego dramatu. Ma też ten teatr zawsze dobrze dobrany zespół, słusznie uznawany za najmocniejszy w Warszawie. Niezbyt liczny (około 40 osób), ale mający w każdym sezonie kilka prawdziwie wybitnych indywidualności aktorskich (…). Jest przykładem teatru, w którym gospodarka materiałem aktorskim prowadzona jest w sposób bardzo racjonalny. Gdy śledzi się najwybitniejsze premiery Ateneum, widać wyraźnie, że repertuar kształtowany był tu w dużej mierze z punktu widzenia jak najlepszego wykorzystania aktorów. Szczególnie widać to na przykładzie pracujących tam przez cały czas dwojga aktorów najwyższej miary – Aleksandry Śląskiej i Jacka Woszczerowicza. (…). Umiejętność ustawiania repertuaru pod kątem wielkich ról najwybitniejszych aktorów jest zasadniczą cechą działalności Warmińskiego. Wydaje mi się, że w ogóle cały zespół jego teatru, składający się z wielu wybitnych aktorów i aktorek, należy do najlepiej i najracjonalniej wykorzystywanych w Warszawie. Mniej tam chyba niż gdzie indziej przestojów, mniej konieczności grania ogonów”.
O Warmińskim: „nie należy do kierowników artystycznych, którzy dążą przede wszystkim do eksponowania siebie, do budowania własnego stylu, własnego Teatru przez duże T, własnego mitu. (...) To stanowisko Warmińskiego wyraża się jeszcze mocniej w jego polityce dotyczącej obsad reżyserskich. Ateneum jest jedynym chyba teatrem warszawskim, w którym reżyserzy spoza teatru realizują więcej premier niż reżyserzy zatrudnieni na etacie. I trzeba przyznać, że są to prawie zawsze reżyserzy wybitni.
Reprezentatywną grupę komplementowanych przez Kłossowicza reżyserów tworzą m. in: Andrzej Wajda, Kazimierz Dejmek, Konrad Swinarski, Waldemar Matuszewski, Bohdan Korzeniewski, Jerzy Grzegorzewski, a w kolejnych dekadach: Maciej Prus, Krzysztof Zaleski, Maciej Wojtyszko, Waldemar Śmigasiewicz, Andrzej Pawłowski. Stałą pomocą reżyserką dla dyrektora przez wiele lat był aktor Zdzisław Tobiasz.
Teatr aktora
Prócz wspomnianych przez Kłossowicza protagonistów sceny (którymi w kolejnych dekadach będą też Jan Świderski i Gustaw Holounek), wśród aktorów i aktorek, którzy – w rożnych okresach czasu – spędzili najwięcej sezonów w zespole Ateneum należy wymienić: Mariana Kociniaka, Romana Wilhelmiego, Elżbietę Kępińską, Władysława Kowalskiego, Andrzeja Seweryna, Annę Seniuk, Grażynę Barszczewską, Hannę Skarżankę, Jerzego Kryszaka, Jana Matyjaszkiewicza, Jerzego Kamasa, Leonarda Pietraszaka, Ewę Wiśniewską oraz dwóch aktorów, którzy współtworzyli zespół przez wszystkie lata wieloletniej dyrekcji Janusza Warmińskiego, a więc Henryka Łapińskiego oraz Zdzisława Tobiasza.
– Byliśmy w Ateneum tak długo, ponieważ Warmiński miał w sobie jakąś magię, która tłumiła zarzewie konfliktów i wszystko łagodziła - wspominał Władysław Kowalski.
W żadnym z powyższych uszeregowań nie mieści się Wojciech Młynarski, ale przecież nie sposób o nim nie wspomnieć. Zainaugurował, a dziś jest patronem Sceny na Dole w Teatrze Ateneum. Wymyślił i animował przez dwie dekady „teatr przy muzyce”, „firmowy znak” w repertuarze, a więc muzyczne miniatury sceniczne oparte za programie poetyckim. W tym nurcie powstały legendarne przedstawienia: „Brel”, „Hemar”, „Wysocki” i wiele innych.
Do najlepszych realizacji w rezyserii dyrektora zaliczyc trzeba: „Cenę” Millera, „Aby ponieść różę” Trzebińskiego, „Biesy” Dostojewskiego wg Camusa, „Kuchnię” Weskera, „Bal manekinów" Jasieńskiego.
Pedagog, społecznik i ambasador
W historii zapisał się również jako skuteczny promotor i ambasador polskiego teatru na świecie. Od 1968 był sekretarzem generalnym Polskiego Ośrodka Międzynarodowego Instytutu Teatralnego (PO ITI), od 1970 (do śmierci), jego prezesem. W 1973 wszedł do kolegium Komitetu Wykonawczego tej organizacji, mającej siedzibę w Paryżu, sześć lat później został wybrany jej przewodniczącym, a w 1985 prezesem honorowym.
W 1973 został wybrany członkiem Zarządu głównego SPATiF-ZASP oraz Naczelnej Rady Programowej. W latach 1972-1982 prowadził zajęcia dydaktyczne na Wydziale Reżyserii PWSTViT w Łodzi.
W 1980 napisał ogólnoświatowe Orędzie na Międzynarodowy Dzień Teatru:
„Statut UNESCO stwierdza, że wojny rodzą się w ludzkim umyśle i że w ludzkim umyśle trzeba budować pokój, trwały pokój oparty na intelektualnej i moralnej solidarności. […] Dzień ten stwarza nam okazję do wezwania rządów na całym świecie, by przyznał teatrowi istotne miejsce w życiu narodu wszędzie tam, gdzie go jeszcze nie posiada i do wołania o taki świat, w którym ani Antygona, ani Hamlet, ani Romeo, ani Julia nie będą musieli umierać, o świat, w którym przedmiotem największego podziwu stanie się człowiek”.
Był laureatem m.in.: Państwowej Nagrody II stopnia (1951), Nagrody Ministra Kultury i Sztuki I stopnia (1975), Nagrody teatralnej tygodnika „Przyjaźń" za reżyserię „Mewy" A. Czechowa w Teatrze Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie (1978), Nagrody Miasta Warszawy (1988), Nagrody Klubu Biznesmenów „Złota karta" (1993).
W 1996 został odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Wyjątkowe cechy charakteru i osobowość Janusza Warmińskiego sprawiły, że zostało po nim wspomnienie nie tylko wyjątkowego teatru przezeń prowadzonego, ale również dobra pamięć o prawym i szlachetnym człowieku, który dbając o rozwój kierowanej przez siebie instytucji przede wszystkim wierzył w tworzących to miejsce ludzi.
BIBLIOGRAFIA:
Maria Czanerle, „Panie i Panowie teatru", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1977.
Jan Kłossowicz, „Profile teatralne", „Dialog" 1968 nr 2.
„Moje Ateneum" 1998 nr 11.